Widziane z oddali (5)
Nie cierpię tekstów, z których cuchnie smrodkiem dydaktycznym, bo nie lubię przemądrzałych. Tym razem jednak muszę zająć stanowisko w pewnej sprawie, bo z kolei nie mogę przejść do porządku dziennego nad rzeczą, która mnie nurtuje. Żyjemy w końcu w wolnym kraju i każdy ma prawo wyrażać swoją opinię w każdej sprawie, byle tylko nie popełniał rażących błędów ortograficznych i nie rzucał niepotrzebnie mięchem.
Na początek coś przyjemniejszego. Z uwagą śledzę wszystko, co dzieje się na stronach internetowych klubów zamojskiej okręgówki. Lepsze to niż bezmyślne latanie pilotem po kanałach telewizyjnych. Stwierdzam z całą odpowiedzialnością za słowo, że aktualnie strona Korony rozwija się najbardziej dynamicznie. Jest rekord ponad 400 wejść na stronę w ciągu dnia, liczbę komentarzy liczy się w dziesiątkach. Ekstra. Widzę też, że trwa mobilizacja wśród kibiców: myśli się o nowej fladze, plakatach, zorganizowaniu dopingu. Jeśli tego nie dostrzeże zarząd Korony i nie udzieli nawet drobnej pomocy to będzie dowód, że ci ludzie nie są działaczami z krwi i kości, lecz zwykłymi urzędasami w zarękawkach.
Troską wszystkich klubów jest. m.in. frekwencja na meczach. Wprawdzie dochód z biletów nie jest zwykle znaczącą pozycją w budżecie, ale chodzi przede wszystkim o wytworzenie odpowiedniego klimatu w danej społeczności. W przypadku klubów z niższych klas rozgrywek plakat jest dla osób nie interesujących się na co dzień piłką podstawowym źródłem informacji o meczu. Dlaczego zatem nie rozwiesić dwa dni przed meczem kilka plakatów w Łaszczowie, Czerkasach, Podhajcach, Nadolcach? Przecież to żadne praktycznie koszty; od biedy plakat może być w formacie A-4, wydrukowany na komputerowej drukarce zaopatrzonej w jakiś kolorowy papier. To może wykonać klub, zaś aktywniejsi kibice mogą zająć się rozwieszeniem. Proste? Efektem może być to, że na mecz przyjdzie kilka, a może kilkanaście osób więcej.
No i mówiłem, już się zaczyna dydaktyczny fetor.
By skończyć temat strony internetowej powiem, że podoba mi się pomysł umożliwiający dokonywanie pomeczowej oceny poszczególnych zawodników. Oczywiście jest to rzecz znana, gdyż strony wielu innych drużyn już tę rzecz wprowadziły wcześniej, ale dobrze że i zawodnicy Korony mogą zobaczyć, jak ich wysiłek oceniają kibice. Mogę narazić się wszystkim, lecz powiem, iz dotychczasowy sposób oceny zawodników jest do kitu. Już tłumaczę. Do oceny przyjęto popularną skalę od 1 do 10. Oznacza to dla osoby oceniającej bardzo duże możliwości wyboru. Gdzie indziej stosowany jest też niemiecki system w skali 1 – 6, który przypomina oceny w szkole, przy czym w Niemczech jedynka jest oceną najwyższą. Zauważcie, że na 14 ocenionych w meczu ze Spartą zawodników aż 10 uzyskało ocenę od 9 w górę, a ocena najniższa to 4,75. Jak Mateusz Romańczuk to przeczyta wówczas z rozpaczy pójdzie w trzydniowe tango, a przez następne trzy dni leczyć będzie kaca. Przyjaciele, tak nie można, to błąd.
Wszelkiego rodzaju rankingi to przede wszystkim zabawa, jednak, jak każda zabawa, także ocenianie zawodników powinno odbywać się według jakichś reguł. Ocena jest wprawdzie czymś subiektywnym, ale nie może być przecież tak, że bierze się ją z sufitu. Zauważyłem, że w prasie sportowej, a znam polską i angielską, dziesiątka jest absolutnym wyjątkiem, oceną, jaką otrzymuje w całym sezonie najwyżej dwóch klubowych piłkarzy, którzy zagrali mecz tak, jak Paganini koncert skrzypcowy. Po ocenie zawodników można by sądzić, że Korona rozegrała ze Spartą najlepszy mecz w swojej historii, ale ze sprawozdania i wypowiedzi kibiców (sprawdźcie też na stronie Sparty) wynika, że nie było aż tak różowo. Zresztą i stan boiska nie pozwolił na rozegranie meczu zapierającego dech w piersiach. Dla mnie, z oddali, oceny zawodników są całkowicie zawyżone i przez to wypaczają sens całej zabawy. Najlepiej będzie przyjąć jakieś pomocne dla oceniających założenie. Podam przykład. Zachowując skalę 1 – 10 niech oceniający przyjmą, że poszczególne stopnie oznaczają: 1- zawodnika jakby nie było na boisku, nie istniał, 2 – był na boisku, ale sam nie wiedział po co, 3 – mój dziadek byłby lepszy, 4 – starał się, ale mu nie wychodziło, 5 – norma, 6 – zasłużył na pochwałę, 7 – wart premii, 8 – III liga. 9 – zagrał jak profesor, 10 – fenomenalny, do Barcelony go. Proponowana ( z przymrużeniem oka) zasada ma przynajmniej tę zaletę, że wykorzystuje całą skalę ocen. Jeśli bowiem mają być najczęściej wykorzystywane, a tak jest teraz, stopnie od 7 do 10 to po jaką cholerę stosować tak dużą skalę – wystarczy od 1 do 3. Warto też przy ocenie zawodników pamiętać, że zwycięstwo 3 : 0 z Unią Hrubieszów to nie to samo niż taki sam wynik uzyskany z Roztoczem Szczebrzeszyn. Konkludując: bądźcie surowsi w ocenach, bo jeśli większości zawodników przyznacie 9 i 10 to poczują się mistrzami, a taki stan błogości nie mobilizuje.
I to już koniec dydaktyki. Radzę też: róbcie wszystko po swojemu, tak jak uważacie, że będzie najlepiej.
Cdn...
Jamcito