241
Widziane z oddali (241)
Ostatnia kolejka jesiennej rundy zamojskiej klasy okręgowej elektryzowała z powodu bezpośredniego starcia na szczycie pomiędzy wiceliderem, który w Krasnobrodzie gościł lidera – Unię Hrubieszów. Dzień wcześniej, w sobotę, odbyły się, stanowiące preludium niedzielnej uczty, dwa mecze.
Roztocze Szczebrzeszyn starło się u siebie z Gromem Różaniec. Oba zespoły tworzą czołówkę ligowej tabeli i oczekiwano walki na przyzwoitym poziomie, szczególnie ze strony gospodarzy, którzy mieli za zadanie udobruchać swoich sympatyków za wysoką przegraną
w Miączynie. Jedynym na to sposobem było zwycięstwo nad mocnym Gromem. Być może piłkarze Roztocza mieli taki plan, ale jego realizacja okazała się niemożliwa. Goście wygrali 2:0 i wyjechali z kompletem punktów. Zimą będą mieli pełny relaks i poczucie dobrze spełnionego obowiązku.
Do Dereźni Solskiej wybrała się Sparta Łabunie z nadzieją uzyskania punktowej zdobyczy w meczu z miejscowym Orionem, który zdobył dotąd zaledwie 6 punktów. Goście, podobnie jak i gospodarze potrzebują punktów, bo widmo spadku krąży nad obiema drużynami. Ostatecznie wygrali gospodarze 3:1 stwarzając sobie szansę na podjęcie wiosną walki o ligowy byt.
W niedzielę wszystkie oczy kibiców były skierowane na Krasnobród. Zasadniczą sprawą była odpowiedź na pytanie, czy Unia Hrubieszów całkowicie zdominowała już rozgrywki i czy jest jakaś siła zdolna spowolnić marsz hrubieszowian do IV ligi. Jeśli nie uczyni tego wicelider, to kto to zrobi? Wicelider niczego nie uczynił. Mało tego, poległ z kretesem, bo tylko tak można nazwać klęskę Igrosu w stosunku 1:5. Najlepszym komentarzem tego wydarzenia jest tytuł notatki na stronie internetowej Igrosu treści: „Różnica klas…”. To trafne określenie. Nie dziwi nawet wygrana gości, ale jej rozmiar. Gospodarze zostali wprost zdeklasowani. Taki rezultat oznacza, że droga Unii do wygrania rywalizacji w tym sezonie stoi otworem. Musiałoby dojść do piłkarskiego „trzęsienia ziemi”, by hrubieszowianie nie wykorzystali wiosną okazji do zapewnienia sobie końcowego zwycięstwa i upragnionego awansu, na który bez wątpienia zasługują.
Huczwa Tyszowce podejmowała beniaminka z Łaszczówki, który tydzień temu doznał na własnym boisku klęski z Koroną Łaszczów. Zespół Huczwy potraktował przeciwnika bardziej ulgowo, ale nie na tyle, by stracić na rzecz gości punkty. Gospodarze stracili wprawdzie jednego gola, ale trzy strzelone zapewniły im korzyść wynikającą z wygranej.
Ciekawie zapowiadało się spotkanie w Tarnogrodzie, gdzie występująca w roli gospodarza Victoria Łukowa/Chmielek podejmowała sąsiadującą w tabeli Ostoję Skierbieszów. Doszło do niespodzianki, gdyż Victoria wyraźnie (1:3) mecz przegrała. Spodziewano się bardziej wyrównanej walki.
Sokół Zwierzyniec przyjmował najlepiej dotąd grającego beniaminka z Frampola. Włókniarz sprawia niezłe wrażenie odnosząc w lidze sześć zwycięstw i uzyskując dwa remisy. W rezultacie zajął ostatecznie jedenaste miejsce, które gwarantuje spokojną przerwę zimową oraz brak nerwowości na starcie do rundy wiosennej.
Nerwowości nie powinno także już być w Wożuczynie. Czternasta przegrana w tej rundzie sprawiła, że zespół Sparty jest już właściwie skazany na degradację. Złą sytuację klubu potęguje fakt, że jego władze są w podobnej rozsypce, jak występujący na murawie piłkarze. Nawet dwubramkowe prowadzenie w meczu z Olimpią Miaczyn okazało się za małe, by spotkanie wygrać. Tragedia.
Teraz czeka nas okres odpoczynku od piłki w ligowym V-ligowym wydaniu. To czas podsumowań i analiz dokonań poszczególnych zespołów. Jedni są zadowoleni z osiągnięć, drudzy zaś zaniepokojeni sytuacją. Taka jest jednak zwykła kolej rzeczy. Cała sztuka polega na tym, by z podsumowania dokonań wyciągnąć właściwe wnioski i dokonać niezbędnej naprawy mechanizmu, jaki jest piłkarska drużyna. Oby do wiosny.
Jamcito