Sparcie Łabunie granie idzie w tym sezonie jak po grudzie. Nie oznacza to jednak, że zespołu trenera Ireneusza Suchowierzcha nie stać na sprawienie niespodzianki. W takich kategoriach należy rozpatrywać remis z KoronąŁaszczów 1:1
Gdzie wygrywać jak nie u siebie – taką dewizę głęboko do serca wzięli sobie piłkarze z Łabuń. W dziesięciu dotychczasowych meczach potrafili jedynie dwa razy pokazaćswoją wyższość nad przeciwnikiem. Za każdym razem czynili to przed własnąpublicznością. Choć wyniki pozostawiają wiele do życzenia, to zawsze przed domowymi meczami piłkarze Sparty mają wielką nadzieję na sprawienie prezentu miejscowym kibicom.
Przed pierwszym gwizdkiem meczu z Koroną Łaszczów to goście byli stawiani w roli faworytów. Spotkał ich jednak zawód, ponieważ zmotywowani łabunianie mieli wielką ochotę na zwycięstwo.
Już w 13. min Paweł Dulbas posłał daleką piłkę w pole karne. Obrońcy z Łaszczowa jakby zupełnie zapomnieli o Krzysztofie Szerafinie. „Szef” miał wystarczająco dużo miejsca, by ułożyć stopę i ładnym wolejem pokonał bezradnego Pawła Jońca.
Nie był to koniec pięknych goli tego dnia. W 35. min łaszczowianie zdołali wyrównać po efektownym uderzeniu Przemysława Wawrycy z rzutu wolnego. Pięćminut później po rzucie rożnym, wykonywanym przez Bartosza Jamroża, bramkarz Sparty Kamil Sowa wybijał piłkę z linii bramkowej. Goście protestowali myśląc, że golkiper wygarnął futbolówkę zza linii, ale nic nie wskórali u sędziego.